Na ręce dyrektora Grzegorza Kloca wpłynęły podziękowania od wdzięcznej pacjentki
„Szanowny Panie Dyrektorze, Proszę wybaczyć mi ten nietakt, że dopiero teraz piszę do Pana. Kłopoty związane ze zdrowiem mojej córki sprawiły, iż nie mogłam się spokojnie sprężyć i napisać tego listu.
W dniu 02.11.2012 trafiłam do szpitala „Latawiec” na oddział wewnętrzny z hemoglobiną 5,9 g/dl i innymi dolegliwościami. Trafiłam pod opiekę Pani Ordynator Beaty Szarzyńskiej i lekarza prowadzącego Pani Krystyny Bełtowskiej zostałam położona w sali jednoosobowej. Chcę chociaż w ten skromny sposób podziękować Państwu.
Miałam cudowną opiekę, spałam przy otwartym oknie. Nie jeżdżę na wczasy ponieważ nie mogę sobie na to pozwolić. Mam duże córki jedna ma 40 lat i choruje na epilepsje lekooporną od dziecka, a druga ma 36 lat i obydwie nie mają pracy. Mam cudowne wnuki. W Państwa szpitalu przez te 5 dni czułam się jak na wczasach. Pierwszy raz w życiu dostałam krew, czego się trochę obawiałam czy mój organizm przyjmie.
Zwykle ja się opiekuję rodziną i nie tylko. Dziwnie mi było leżeć i przyjmować opiekę innych. Byłam tak słaba, że nie protestowałam. Nikomu nie przeszkadzało, że każdego dnia odwiedzała mnie moja rodzina. Nie ma słowa, którym mogłabym wyrazić moją wdzięczność, a wiec po prostu wszystkim lekarzom, Paniom pielęgniarkom i salowym z całego serca dziękuję.
Szanowny Panie Dyrektorze,
W dniu 29.04.2013 na oddział neurologiczny trafił do Państwa mój siostrzeniec Marcin Kucharski lat 37 na oddział Pani Ordynator Hanny Marczyńskiej, którzy to Państwo również wspaniale zaopiekowali się moim siostrzeńcem. Chcę z całego serca podziękować. Marcin K. dostał nadzieję na dalsze życie.
Panie dyrektorze może Pan być dumny ze swojego personelu. Wszyscy wykonują „dobrą robotę” co w dzisiejszych czasach jest trudne. Jestem dumna, że leżałam w Państwa szpitalu. Panie Dyrektorze jest Pan wspaniałym człowiekiem, choć Pana nie poznałam osobiście i kapitanem cudownego statku „Latawiec””.
Z poważaniem,
Łucja B.